niedziela, 30 listopada 2014

Czy warto jechać na Camp America? cz.1

Warto, czy nie warto? Oto jest pytanie.

Właśnie mija pół roku od dnia, gdy spakowałam walizki i wybyłam w wielki świat. 
Niech ta seria postów będzie odpowiedzią na pytania "A jak było w Ameryce?", a tym niezdecydowanym niech pomogą podjąć właściwą decyzję.

***

CZĘŚĆ PIERWSZA - AHOJ PRZYGODO!




O Ameryce nigdy nie marzyłam. O wiele bardziej kręcą mnie misie koala albo islandzkie gejzery. Z resztą, "American dream" wydawał mi się tak odległym celem do osiągnięcia, że nawet nie chciało mi się marnować czasu na rozmyślanie "a co by było, gdyby...".

Ale nagle pojawiła się okazja. A co by było, gdybym faktycznie pojechała do Ameryki? No bo jakie inne plany miałam na te wakacje? No cóż, mogłabym siedzieć w jakimś biurze budując podstawy mojej kariery zawodowej. Albo mogłabym przeżyć przygodę życia, tam, za oceanem!
A co z Austarlią i Islandią? Myślę, że koale tak szybko nie wyginą, a i gejzery poczekają.
Wybór był prosty.

Camp America to jedna z agencji work & travel, która umożliwia studentom (i nie-studentom) wyjazd do Stanów. My im płacimy śmiesznie małe pieniądze, oni nam szukają pracy, wyrabiają wizę i opłacają bilety. Jak sama nazwa agencji wskazuje, pracuje się na campie. I nie są to takie obozy jak w Polsce, gdzie poza kąpielą w jeziorze (o ile takowe akurat jest w pobliżu) i grą w nogę nic więcej się nie dzieje. Amerykańskie campy są bardzo często na "full wypasie", a i jedzenie bywa lepsze niż w restauracji. Ale o tym niebawem.

Tak oto już na początku października zabrałam się za wypełnianie tych wszystkich formularzy.
"Napisz coś o sobie", "napisz, jaki rodzaj pracy wybierasz", "napisz, dlaczego WŁAŚNIE TY masz dostać bilet do Ameryki". Bułka z masłem. Czułam, że Big Apple jest na wyciągnięcie ręki - wystarczy tylko oczarować dyrektora campu swoją aplikacją, spakować walizki i lecieć. Trochę chyba się przeliczyłam. O Camp America zdążyłam już zapomnieć, walizka dalej kurzyła się w piwnicy, a wiadomości o pracy jak nie było, tak nie było.

I nadszedł ten dzień, gdy w mojej skrzynce mailowej pojawił się list, że właśnie dostałam placement. Mam pomagać w jadalni i mam patrzeć, czy dzieci ładnie zmywają naczynia. Brzmi okej. Miejsce pracy: Vermont. Yyyyyy gdzie? Vermont to stan położony w północno-wschodniej części USA. Znany z syropu klonowego. I chyba tylko z tego. Możecie sobie wyobrazić moją minę a'la zdegustowany śledź. Przecież ja chciałam jechać gdzieś, gdzie jest ciepło, a nie do lasu oddalonego dwie godziny od Kanady! Ciekawe, czy tam mają niedźwiedzie polarne?

Sesja zaliczona, walizka już przed drzwiami czeka, chłopak wycałowany, z rodziną pożegnana. W połowie czerwca ruszyłam na podbój Nowego Kontynentu. O dziwo, nie czułam się jak biedne, zahukane dziewczątko z prowincji. Czułam się jak Kolumb, jak odkrywca! Ameryko, nadchodzę!

Po ośmiu godzinach lotu (zgrozo, podróż z Tczewa do Krakowa zajmuje jedenaście) dotarłam na obcy ląd. Podróż na camp poszła sprawnie (jeśli pominąć szaloną babcię i rzygającego kota).

"Zaraz będziemy na miejscu, lepiej się przygotuj" powiedziała dziewczyna, która odebrała mnie z przystanku. Faktycznie, gdy minęliśmy zakręt moim oczom ukazał się widok, którego nie zapomnę do końca życia. Zielone góry przeglądające się w w tafli rozległego jeziora. A nad jeziorem małe drewniane chatki - mój przyszły dom. Byłam oczarowana. I zestresowana. Bo już za moment miałam poznać resztę kompanii, osoby, które miały stać się dla mnie rodziną na nadchodzące dwa miesiące. Jacy oni będą?


4 komentarze:

  1. Odpowiedzi
    1. ciąg dalszy w mojej głowie. Ale już niebawem wszystko zostanie przelane na... klawiaturę (?) ;)

      Usuń
  2. Skoro znany z syropu klonowego, to przecież cudownie. Syrop klonowy jest pyszny! :) PS /suchar/ zdegustowany śledź, czyli taki już po degustacji, zjedzony? PS2 Też czekam na ciąg dalszy! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ooo tak, syrop klonowy to jeden z wielu plusów tamtejszej kuchni, jak się okazało :)
      PS1. Zdegustowany, czyli jak najbardziej już wymiętoszony w paszczy i poddany procesowi trawienia (blee nie lubię śledzi)
      PS2. Już niebawem się pojawi, cierpliwości... ;)

      Usuń