Pomysłów na spędzenie Mikołajek jest tyle, co ludzi na świecie, czyli... jakieś siedem miliardów (oczywiście zdecydowana większość z nich o takim święcie nawet nie słyszała, ale musicie przyznać, że siedem miliardów brzmi lepiej niż 38 milionów). Ja w ten dzień postanowiłam sprawić prezent moim oczom i poszłam oglądać ładne rzeczy na Gdańskich Targach Mody i Dizajnu BAKALIE.
Grudniowe edycje BAKALII zawsze cieszą się szczególnie wysoką frekwencją. Nic dziwnego - na BAKALIACH obłowić się można w prawdziwe perełki, które później można ofiarować bliskiej osobie w prezencie. Albo zostawić dla siebie.
Tegoroczne targi odbyły się w Europejskim Centrum Solidarności, które miałam okazję odwiedzić po raz pierwszy. I chociaż z zewnątrz budynek bardziej przypomina rdzewiejący wrak statku, to jednak wnętrze było dla mnie ogromnym zaskoczeniem. Pomimo swego ogromu było przytulne i... egzotyczne. A to za sprawą licznych kwiatów i drzew, które nadały temu miejscu bardzo wyjątkowy charakter. A na zdjęciu poniżej to ja. Stoję w stoczni i pozdrawiam.
Wyjątkowość ESC została podkreślona przez współpracę z gdańskimi BAKALIAMI. W końcu nie tylko keks nabiera dzięki nim smaku. Same targi też skorzystały na tej współpracy, ponieważ ESC to nowy punkt na kulturalnej mapie Trójmiasta oferujący ciekawe wnętrza i ogrom miejsca.
Pomimo wyżej wspomnianej przestrzeni, sala, w której odbywały się targi, pękała w szwach. Były mamusie i tatusiowie, dziewczyny i chłopaki, małe aniołki i wielkie rozrabiaki. I ja - dziewczyna z aparatem. Przyznam, że musiałam się nieźle nagimnastykować, żeby w tym tłumie zrobić jakieś przyzwoite zdjęcia.
Ilość ładnych rzeczy mnie przytłoczyła. Nie wiedziałam, gdzie skierować obiektyw! Na stoiskach przeważały ubrania (te vintydż i te nie) i biżuteria, ale nie zabrakło też ręcznie robionych mydeł, suszonych owoców (i bakalii!), ceramiki, a nawet rowerów.
Oprócz tego, jak co roku, prezentowane były projekty dla najmłodszych - poczynając od uroczych tiulówek i kończąc na mini-wigwamach.
Skoro BAKALIE odbywały się w Mikołajki, nie mogło zabraknąć mikołajkowych atrakcji. Najmłodsi mogli wziąć udział w świątecznych warsztatach pod czujnym okiem elfów i reniferów. Sama żałowałam, że już wiek nie ten i nie mogę się wtopić w tłum dzieciaków.
Pomimo tylu plusów, "ochów" i "achów" czegoś mi zabrakło. W pamięci wciąż mi tkwią letnie BAKALIE sprzed dwóch lat, kiedy samo wyjście na targi było można potraktować jako spotkanie towarzyskie. Można było sobie usiąść, wypić oranżadę, posłuchać dobrej muzyki i prawdziwie cieszyć się chwilą. W tym roku tego nie było. A szkoda. A może to już taki urok przedświątecznego szaleństwa?
Świetny reportaż, super zdjęcia!!! :)
OdpowiedzUsuń